Apd. 1. 43-44:
[1,43] Zeus, odzyskawszy swą zwykłą moc, sfrunął znienacka z nieba na zaprzężonym w skrzydlate rumaki rydwanie i rażąc Tyfona piorunami, ścigał go aż do góry zwanej Nysą. Tam uciekającego [Tyfona] oszukały Mojry, nakłoniły go bowiem, aby spróbował owoców jednodniowych, które miały przywrócić mu siły. Gdy więc pościg został podjęty na nowo, [Tyfon] przybył do Tracji i walczył nieopodal Hajmos, rzucając całymi górami. [1,44] Pod uderzeniem pioruna góry te zwaliły się na niego i wtedy ich zbocza spłynęły krwią [αἵμα – haíma], i to stąd, jak powiadają, bierze się ich nazwa – Hajmos. Kiedy [Tyfon] próbował uciekać przez Morze Sycylijskie, Zeus rzucił w niego Etną, górą na Sycylii. Jest ona bardzo wielka i – jak mówią – jeszcze dziś zionie ogniem pochodzącym z owych ciskanych przez [Zeusa] piorunów. Lecz dość już o tym opowiedzieliśmy.